Wystarczyły dwa dni, żebym poczuła się jak w tej nielubianej zimie bez śniegu. Tak, to dlatego na zdjęciach mam takie zaciśnięte piąstki, haha! Plusem jest to, że wreszcie można nosić grube czapki, piękne szaliki, no i oczywiście płaszcze. Mimo zimna świeciło wczoraj słońce i Ogród Saski mienił się tymi uroczymi jesiennymi kolorami. Po zjedzeniu obiadu, postanowiłyśmy pójść na spacer. Ludzi mało, co nie dziwne, gołębie jak zwykle plączą się pod nogami. Pozłorzeczyłam sobie trochę na skostniałe ręce, M. na zmarznięte nogi i ruszyłyśmy dalej. Łyknęłyśmy trochę kultury w Galerii Labirynt i nareszcie zostało mi dane rozprostować obolałe po całym tygodniu kości (tu pasowałby przymiotnik stare, ale nie będę się pogrążać). Śnie, to właśnie Ciebie było mi trzeba! Co za szczęście, że dzisiaj przesuwamy wskazówki zegara o godzinę. Dobranoc!
płaszcz mango, szalik torba vintage, czapka buty spodnie sh