25 października, 2014

Les petits moments

Wystarczyły dwa dni, żebym poczuła się jak w tej nielubianej zimie bez śniegu. Tak, to dlatego na zdjęciach mam takie zaciśnięte piąstki, haha! Plusem jest to, że wreszcie można nosić grube czapki, piękne szaliki, no i oczywiście płaszcze. Mimo zimna świeciło wczoraj słońce i Ogród Saski mienił się tymi uroczymi jesiennymi kolorami. Po zjedzeniu obiadu, postanowiłyśmy pójść na spacer. Ludzi mało, co nie dziwne, gołębie jak zwykle plączą się pod nogami. Pozłorzeczyłam sobie trochę na skostniałe ręce, M. na zmarznięte nogi i ruszyłyśmy dalej. Łyknęłyśmy trochę kultury w Galerii Labirynt i nareszcie zostało mi dane rozprostować obolałe po całym tygodniu kości (tu pasowałby przymiotnik stare, ale nie będę się pogrążać). Śnie, to właśnie Ciebie było mi trzeba! Co za szczęście, że dzisiaj przesuwamy wskazówki zegara o godzinę. Dobranoc!

płaszcz mango, szalik torba vintage, czapka buty spodnie sh

14 października, 2014

Today I'm wearing pink

 spodnie, bluzka - sh, buty - tally weijl

Książka od historii patrzy na mnie tak błagalnym wzrokiem, że chyba się nad nią zlituję i biedaczkę otworzę. Także sorry memory, nie uraczę Was dziś entuzjastyczną treścią ani jesiennymi ochami i achami.

08 października, 2014

Do kieszeni




Gdy mam za dużo do zrobienia, zazwyczaj kończy się to tak, że nie robię nic. Podobnie jest teraz - zamiast się uczyć, beztrosko włączam sobie bloggera i postanawiam wyprodukować posta. Żałuję czasem, że moja motywacja trwa nieprzerwanie przez kilka dni, a potem nagle, pyk! i jej nie ma. I wiem, że matura, że studia, że ambicja, ale czasem ta presja zwyczajnie mnie przerasta. I wydaję mi się, że jak nie będę o tym myśleć, to samo się poukłada. Sylwia vs rzeczywistość - 0:1.
Daruję sobie dziś umizgi nad pięknem jesieni, bo można mieć ich dość słuchając mnie, czytając, czy zwyczajnie przebywając obok. Entuzjazm bywa szkodliwy.

03 października, 2014

Everyday pleasure

Jak zaczął się październik? Październik zaczął się od spadających liści i porannej przejażdżki rowerem do szkoły. Pokazał, że potrafi być skubany chłodny. Przypomniał co to szalik. Zaprosił do księgarni pełnej cudownych książkowych nowości, na kawę i na zajęcia z ludźmi pełnymi pasji do tego, co robią. Pozwolił wypić gorącą czekoladę i bezkarnie zdrzemnąć się w ciągu dnia. A przede wszystkim uświadomił, że są jeszcze ludzie skorzy do bezinteresownych gestów i szerokich uśmiechów. Nawet jeśli się nie znamy. A to dopiero początek. Październiku, bądź taki uroczy także przez kolejne dwadzieścia kilka dni!