20 lipca, 2013

Warsaw diary

Pobudka 4:00. Pociąg 6:13. Zazdroszczę ludziom, którzy potrafią spać w takich ekstremalnych warunkach. Bo dla mnie spanie na siedząco jest ekstremalne. Tym samym przez dwie i pół godziny patrzyłam na półotwarte i chrapiące usta różnych ludzi. W samej Warszawie było miło. Nie będę opisywać wszystkiego po kolei. Zamiast tego pokażę Wam zdjęcia. Mogę jeszcze dodać, że nigdy wcześniej nie czułam takiego bólu jak pod koniec tego dnia. Dosłownie ledwo stałam na nogach.

 Wziuuum na 30. piętro i oto widoki:



 Oh, Louis! Co więcej mogę powiedzieć... Szkoda, że najtańsza rzecz kosztowała "tylko" 900 zł



 Muzeum Narodowe - sztuka nowoczesna


 Mmm, przepyszna bubble tea
 Niestety zdjęcie się rozmazało, ale muszę Wam powiedzieć, że w UEG były bardzo ładne rzeczy

 W butiku COS zresztą też






Tak wygląda zmęczony, ale szczęśliwy człowiek :D

I tym jakże pozytywnym akcentem kończę tego posta, ponieważ ledwo co siedzę na krześle. Moje nogi mają szczególnego pecha. Tym razem spaliłam je do czerwoności. Jak żyć?

2 komentarze:

  1. Nie potrafisz spać w pociągu?! Dla mnie jego dźwięk to jedna z najbardziej usypiających i wyciszających rzeczy ever! No chyba, że jedzie się z gorączką i bólem gardła tak jak to było wczoraj. Ale to opowiem ci jak się spotkamy. Boże, butik COS <3 <3 <3 chce wszystko!!! Widzę, że wycieczka się udała, zdjęcia są przepiękne! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jakoś nie mogę nigdy zasnąć. Musimy się spotkać na jakąś kawę i ciastko! :)

      Usuń